Czy w ogóle warto studiować?

W szkole bardzo lubiłam się uczyć. Choć nie wiem, czy nazwałabym to nauką, bo od podstawówki do liceum wiedza wchodziła mi raczej sama podczas lekcji i bardzo do klasówek nie wkuwałam. Jednak było kilka rzeczy, których w szkole nienawidziłam np. przez całą podstawówkę i gimnazjum nie lubiłam pisać wypracowań (jak w 6 klasie podstawówki miałam napisać we wrześniu 3 wypracowania o tym co robiłam w wakacje - na polski, angielski i przyrodę, to dostałam spazmów), zwłaszcza opowiadań, nie znosiłam też plastyki i w-fu. W sytuacji, w której wkurzałam się niemiłosiernie, na to, że muszę zrobić, w moim przekonaniu, jakąś głupotę, moja mama powtarzała mi, że teraz to jest nauka ogólnokształcąca, a jak pójdę na studia, to będę mogła uczyć się tego czego chcę. Czy tak faktycznie było?

czy warto studiować

Chyba każdy, kto już chociaż zaczął studia wie, jak moja mama perfidnie mnie oszukiwała przez 12 lat mojego życia, o czym ja również przekonałam się dość szybko. Nawet po pierwszym semestrze byłam przekonana, że w następnym roku na ten kierunek nie wrócę (tak jakby to, że zmienię kierunek coś miało w tej kwestii zmienić), no ale jednak jakoś przeżyłam 4 lata na tych studiach. Czy było warto?

Jakie są zalety i wady studiowania?

Zalety:

  • W pewnych, konkretnych zawodach, skończenie studiów jest jedynym sposobem, żeby móc je wykonywać. Nie można zostać lekarzem, prawnikiem lub architektem bez wykształcenia kierunkowego. W niektórych przypadkach można je uzyskać kończąc technikum, ale często uprawnienia, które daje samo technikum, a studia są różne np. w przypadku farmacji.
  • Mimo wszystko, łatwiej znaleźć pracę. Co by się nie mówiło, to na drugim roku studiów, mało który pracodawca traktuje człowieka, jak potencjalnego pracownika, a jeśli ma już się skończony licencjat lub inżynierkę, to zyskuje się w oczach pracodawcy. Spotkałam się z tym na targach pracy - na pierwszym, drugim roku nikt nie chce gadać, ewentualnie o praktykach, na czwartym jest już inna rozmowa (w końcu ma się już papierek, a ciągle jest się studentem - wartość dla pracodawcy wzrasta). Oczywiście pracę da się znaleźć i bez studiów, ale jak ma się jako konkurencję osoby z wyższym wykształceniem, to zwykle się odpada, mimo posiadania takich samych umiejętności.
  • Czegoś się jednak można nauczyć i to (teoretycznie) za darmo. W trakcie studiów można poznać wiele, technik, programów, języków programowania, obsługi urządzeń itp., czego bez studiów nie mielibyśmy szans nawet poznać lub musielibyśmy za szkolenie słono zapłacić. Jeśli nawet widza ze studiów nie jest wystarczająca, to daje nam jednak jakieś podstawy, które później możemy rozwijać.
  • Ludzie - w trakcie studiów możemy poznać ich całe masy, zarówno spośród studentów, jak i wykładowców, innych osób związanych z uczelnią. Można powiedzieć, że w pracy ma się tyle samo okazji do poznawania ludzi, ale to nie jest to samo. W czasie studiów mamy znacznie więcej czasu na nawiązywanie kontaktów. Na nudnym wykładzie łatwiej nawiązać porozumienie z osobą siedzącą obok, niż gdy każdy zajęty jest swoją robotą. Poza tym mamy wówczas czas na to, żeby znajomości rozwijać poza murami uczelni - na imprezach, juwenaliach, w akademikach. 
  • Jeśli studiuje się w innym mieście, niż mieszkało się do tej pory, to można spróbować nauczyć się żyć na własną rękę. Oczywiście, to się nie uda, jeśli co tydzień jedzie się do mamy zawieźć pranie i zabrać obiadki na następny tydzień w słoikach. Ale jeśli faktycznie się chce, to można w tym czasie, zarówno poznać nowe miasto, jak i nauczyć się organizować swoje własne mieszkanie (nawet jeśli mieszka się w akademiku), finanse (nawet, jeśli są to tylko pieniądze od rodziców) i całe życie.
  • Długie wakacje - mamy co najmniej 2 miesiące wolnego, jak się dobrze postaramy, to nawet 4. Jeśli naprawdę chcemy, to możemy ten czas poświęcić zarówno na praktyki i staże, jak i na faktyczny wypoczynek, czyli np. podróże.
  • Legitymacja studencka - pisałam już o tym we wpisie dotyczącym studiów doktoranckich, legitymacja daje nam zniżki na autobus, pociąg, do kina, teatru, w pizzerii, które bardzo przydają się przy niewielkim studenckim budżecie.
  • Mama będzie dumna ;)

Wady:

  • Jak już pisałam - mama mnie oszukała. Na studiach wcale nie uczymy się tylko tego, co chcemy i co nam się przyda. Jest cała masa niepotrzebnej wiedzy, którą trzeba zdobyć, żeby zaliczyć kolokwium, egzamin, a następnie zapomnieć. Na niektórych kierunkach, jakby zebrać tylko to co faktycznie jest potrzebne, to studia zajęłyby rok, a nie pięć.
  • Zmarnowane 5 lat? Istnieje możliwość, że przez całe studia niczego się nie nauczymy, a nie zdobędziemy żadnego doświadczenia i zostaniemy z papierkiem. Niektóre kierunki w ogóle nie dają nam żadnej wiedzy praktycznej, a i obowiązkowe praktyki często kończą się po prostu przybitą pieczątką - zero umiejętności, zero doświadczenia, tylko papier.
  • Jest to dość kosztowny biznes - jeśli dany kierunek studiów daje się łączyć z pracą, to fajnie, jeśli nie, to albo nas, albo naszych rodziców trochę życie na studiach kosztuje. Niby studia dzienne są bezpłatne, jednak wynajęcie stancji/pokoju w akademiku, jedzenie, książki, kserowanie notatek. Policzyłam, że sama obrona kosztowała mnie ok. 200 zł (wydruk i oprawienie kilku egzemplarzy pracy, zdjęcia do dyplomów - czasem mam wrażenie, że uczelnia odżywia się zdjęciami studentów, bo tyle ich potrzeba, nie wiadomo do czego) + rekrutacja na drugi semestr 80 zł i kupiłam sobie nowe ciuchy na obronę ;)
  • Decyzję o wyborze studiów podejmuje się trochę w ciemno - zanim je zaczniemy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co nas tak naprawdę czeka, więc bardzo łatwo podjąć złą decyzję i albo ciągnąć niechciany kierunek przez 3 lata (a nawet 5), albo miotać się od jednego kierunku do drugiego.
Tak naprawdę, to czy czas studiów będzie czasem straconym, zależy głównie od nas. Jeśli faktycznie kierunek nas pasjonuje i potrafimy wykorzystywać możliwości, jakie daje nam uczelnia i życie studenckie, ewentualnie zrezygnować z czegoś co nas kompletnie nie kręci, to zapewne uda nam się odnieść sukces. Jeśli nie, może będziemy musieli zmarnować kolejne 5 lat, aby cokolwiek w życiu osiągnąć.



Jeśli spodobał Ci się ten wpis, przeczytaj także:

Komentarze