"Obyś cudze dzieci uczył", czyli nauczycielem być

Jak byłam mała, żeby nie powiedzieć, że głupia, to był pewien krótki etap w moim życiu, kiedy myślałam, że będę nauczycielką. Wynikało to zapewne z tego, że miałam raczej słaby kontakt z przedstawicielami innych zawodów. Potem dość szybko mi przeszło i obiecałam sobie, że nie zrobię tego ani sobie, ani moim niepoczętym jeszcze dzieciom, a z tego okresu pozostała mi tylko umiejętność rozpoznawania nauczyciela na pierwszy rzut oka. Jednak moja obietnica w stosunku do samej siebie okazała się niezbyt trwała i mam na koncie swoich zawodowych doświadczeń epizod nauczycielski. 

nauczycielem być

We wpisie pt. "Praca dla studenta - da się?jedną z opcji jakie wymieniłam było prowadzenie zajęć dodatkowych dla dzieci. Nie była to możliwość, którą znam tylko z teorii (tak naprawdę, tylko dwóch z wymienionych przeze mnie wówczas opcji nie testowałam na swoim własnym, studenckim organizmie - może zgadniecie których?), bo zajmowałam się tym przez równy rok szkolny. Praca w tym charakterze ma swoje wady i zalety, o których chciałabym dzisiaj napisać.

Zalety i wady pracy z dziećmi:

  1. Dzieci - można uznać, to za zaletę, można uznać za wadę. Ja osobiście uznaję za wadę - zanim podjęłam się tej pracy uważałam podobnie i po jej zakończeniu utwierdziłam się w przekonaniu - maksymalnie mogę mieć do czynienia z trójką dzieci na raz i ani jednym więcej. Wówczas można poświęcić dziecku wystarczającą ilość uwagi i energii. Jeśli przebywam z 10 dzieci w jednym pomieszczeniu przez kilka godzin i każde czegoś ode mnie chce, to chce mi się krzyczeć. Choć jest też druga strona medalu - jeśli dziecko przebywa na takich zajęciach z własnej woli (tu prowadzący zajęć dodatkowych ma kolosalną przewagę nad zwykłym nauczycielem) i chce się czegoś nauczyć, to nie ma większej frajdy, niż zobaczyć, że dziecko wychodzi z zajęć szczęśliwe. 
  2. Rodzice - niestety w pracy z dziećmi, trzeba się liczyć także z tym, że kontakt z ich rodzicami jest czasem niezbędne. Rodzice, tak samo jak ich dzieci, a czasem nawet bardziej nie zawsze są skłonni pojąć, że oprócz ich dziecka w klasie jest jeszcze kilka lub kilkanaście innych i nie można zajmować się tylko tym jednym. Są też normalni rodzice, którzy nie uważają, że ich pociechy są pępkami świata, ale ci jakoś mniej rzucają się w oczy.
  3. Czas pracy - to jest wielki plus tej pracy. Prowadząc zajęcia dodatkowe mogłam sobie ustalić z szefem w jakie dni i w jakich godzinach chcę pracować, tak żeby nie kolidowało mi to z innymi zajęciami. Ale i zawodowi nauczyciele nie mogą w tej kwestii za bardzo narzekać - etat 18 godzin + 2, wakacje, ferie, święta, soboty i niedziele zawsze wolne - wielu ludzi zazdrości tego nauczycielom, choć nie zawsze wygląda to tak pięknie. Wiele zależy od szkoły, nauczanego przedmiotu, a także i podejścia do pracy samego nauczyciela.
  4. Pieniądze - w studenckiej pracy dodatkowej uważam, że pieniądze były całkiem niezłe. Oczywiście tu sporo zależy od pracodawcy, bo mamy wolny rynek i nieustalone z góry stawki - ja osobiście, w tej pracy zarabiałam na godzinę prawie 3 razy więcej, niż na stażu wakacyjnym, który robiłam rok temu. Zawodowy nauczyciel ma stawkę ustaloną z góry i niestety, dopiero po 20 latach pracy jest w stanie dobić do średniej krajowej (jak dostanie dodatki motywacyjne, socjalne itp.), co jest smutne, biorąc pod uwagę, jak odpowiedzialny zawód wykonuje. Niektórzy, wykorzystując fakt, że mają mało godzin dydaktycznych są w stanie znaleźć sobie dodatkowe zajęcia i twierdzą, że nie zamieniliby się na lepiej płatną pracę, więc wiele zależy od przedsiębiorczości nauczyciela.
  5. Odpowiedzialność - jest duża. Niektórzy się nie przejmują, ale nauczyciel odpowiada nie tylko za to, żeby uczniowie się czegoś nauczyli (w sumie, to za to odpowiada chyba w najmniejszym stopniu), ale przede wszystkim za ich bezpieczeństwo. Uważam, że nikt nie jest w stanie zagwarantować, że wśród 20 dzieci, które biegają, krzyczą, szturchają się itd. żadnemu z nich nic się nie stanie. Jak dziecko chce coś zbroić, to zbroi. I kto jest wówczas winien?

Wśród moich znajomych, czy to już ze studiów, czy jeszcze z liceum, kiedy to trzeba było podjąć decyzję o tym, gdzie chcemy iść na studia i na jaki kierunek, była dość spora grupa osób, która bała się tego, że okaże się, że nie ma dla nich pracy w wybranym zawodzie i będą musieli uczyć innych (zaznaczam, że nie były to osoby myślące o polonistyce, czy historii sztuki, lecz raczej o matematyce lub chemii). I i ja wybierając kierunek chemiczny nie pałałam chęcią do zostania nauczycielką chemii (nie daj Boże w gimnazjum - wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jak ja skończę studia, to gimnazja przestaną istnieć) i do tej pory stoję przy stanowisku, że wolę się przebranżowić, niż wylądować przy tablicy.
Są też osoby, które uważają, że jest to spokojna i wygodna praca, zwłaszcza dla kobiety. Mało tego, niektórzy twierdzą, że zawód nauczyciela ciągle jest zawodem prestiżowym np. moja babcia, która nadal chyba uważa, że nadaję się do tej pracy ;)
Ja wiedziałam to już dawno temu i po roku takiej pracy utwierdziłam się w przekonaniu - NIGDY WIĘCEJ! Ale osobiście znam kilka osób, które w tej pracy się odnajdują i nie wpisują się w czarny humor typu "Czym się różni nauczyciel od pedofila? Pedofil lubi dzieci".

Wszystkim nauczycielom z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, życzę faktycznie spokojnej, wygodnej i mało stresującej pracy. :)

Komentarze